Tajniki uwodzenia, okładka, powieść, recenzja

Tajniki uwodzenia – Sabrina Jeffries

Tajniki uwodzenia, czyli co?

Po przeczytaniu pierwszego tomu serii „Niepoprawni uwodziciele” autorstwa Sabriny Jeffries, zatytułowanego „Sztuka grzeszenia” (recenzja TUTAJ) po prostu nie mogłam dłużej zwlekać z sięgnięciem po drugą część. Książka o przyciągającym wzrok tytule „Tajniki uwodzenia” zachwyciła mnie swoją okładką, a to za sprawą tego, iż została utrzymana z podobnym tonie, co poprzedniczka. Zbliżenie na piękną kobietę, spoczywającą w bezpiecznych ramionach przystojnego mężczyzny, zachęcało do zajrzenia na karty powieści. Niemal obiecywało, że w środku znajdę niebanalną historię miłosną wzbogaconą o tą nutkę pikanterii, która sprawi, iż na czas lektury zapomnę o rzeczywistości i szarej pogodzie za oknem.

Kogo tu spotkamy?

Jeśli chodzi o samych bohaterów, to ku mojej wielkiej radości okazały się nimi osoby, które poznałam i polubiłam już w pierwszym tomie. Ale uwaga! Nie musicie koniecznie znać treści „Sztuki grzeszenia”, aby w pełni cieszyć się, z lektury „Tajników uwodzenia”! Autorka tak zgrabnie połączyła wątki obydwu tomów, iż faktycznie zdają się w pewnym stopni być ze sobą powiązane, ale również istnieją na tyle niezależnie, by nie wywoływać zagubienia u „nowego” czytelnika.

“A w tym cały jest ambaras…”

Lady Clarissa Lindsey to piękność, która brylując wśród śmietanki brytyjskiej arystokracji, czuje się w swoim żywiole. Umiejętnie flirtuje z wieloma wielbicielami; odznacza się błyskotliwością, ale też poczuciem niezależności, które sprawiło, że odrzuciła już kilku kandydatów do swojej ręki. Dodatkowo jest również dobrze sytuowana finansowo, co powoduje, iż musi uważać na łowców posagów, którzy chętnie poślubiliby nie tylko ją, ale również fortunę którą posiada. Ta pełna życia, impulsywna młoda dama, ceniąca sobie kolejne wyzwania, niejednokrotnie już przysporzyła o ból głowy kuzyna – markiza Knightforda, któremu coraz trudniej zapewnić jej bezpieczeństwo.

Na czas swojego pilnego wyjazdu markiz prosi o przysługę swojego przyjaciela – Lorda Edwina. Tak, Brata niezrównanej Yvette Barlow, obecnie Keane – bohaterki „Sztuki grzeszenia”.

Z pozoru trudno wyobrazić sobie dwoje bardziej niedobranych ludzi, którzy nagle zostali zmuszeni do spędzania czasu w swoim towarzystwie. Edwin Barlow, lord Blakeborough bowiem to uosobienie spokoju, wykalkulowanych szczegółowo zachowań. Nie potrafi prawić komplementów, ani prowadzić grzecznościowych rozmów „o niczym”, tak popularnych w towarzystwie. Unika jak ognia wszelakich balów, rautów czy wyjść do opery bądź teatru.

A jednak oboje kryją mroczne tajemnice, które za sprawą wydarzeń zaplanowanych przez autorkę, wydostaną się na światło dzienne, zmuszając ich do konfrontacji z własnymi demonami. Czy problemy rozdzielą ich na dobre, czy też wręcz przeciwnie – udowodnią, że mimo różnic, są sobie pisani?

Czego się spodziewać?

Lekka, przyjemna opowieść, z którą można spędzić przyjemny zimowy wieczór, podobnie jak pierwszy tom serii kryje w sobie drugie dno. Dotyka tematów, które z pewnością stanowiły tabu w XIX wiecznym Londynie, ale też wymagają publicznej dyskusji w świecie XXI wieku. Autorka umiejętnie wędruje meandrami opowieści, naznaczonymi niejednokrotnie dramatyzmem, niebezpieczeństwem, ale też rodzącym się uczuciem, które istniało zapewne niezauważone przez lata.

Podsumowując:

Polecam gorąco, a sama jutro zabieram się za trzeci tom serii „Niepoprawni uwodziciele”, zatem możecie się wkrótce spodziewać kolejnej recenzji opowiadającej o losach dobrze znanych już bohaterów.

RECENZJA TA ZOSTAŁA ORYGINALNIE NAPISANA PRZEZE MNIE DLA BLOGU “PAPIEROWY BLUSZCZ” I JEST TYLKO “PRZEDRUKIEM”

Dodaj komentarz