Zdjęcie okładki "Projekt Riese" ilustrujące recenzję książki

Projekt Riese – Remigiusz Mróz

Projekt Riese – czyli gorąca nowość na rynku wydawniczym

Kiedy na rynku wydawniczym pojawia się nowa książka Remigiusza Mroza, z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że prędzej czy później (zdecydowanie raczej prędzej) zdecyduję się po nią sięgnąć. Przy publikacji powieści Projekt Riese nie mogło być inaczej. Przyznam szczerze, że nie przeczytałam nawet opisu tej historii, chyba po to, by być totalnie zaskoczoną tym, co tym razem wymyślił jeden z czołowych polskich autorów. Zresztą gdzieś w social mediach przeczytałam komentarz samego pisarza, iż tak naprawdę cokolwiek by nie powiedzieć na temat tej opowieści, to prawdopodobnie będzie to spojlerem… Przyznaję, że był to świetny zabieg marketingowy, ponieważ rozpalił on moją wyobraźnię jeszcze bardziej.

Projekt Riesa – Twór Nazistów w czasie pandemii Covid-19?

Przyznam jednak, że element okładki – znak z napisem “Wstęp wzbroniony. Obszar zakażenia Covid-19” spowodował nagłą chęć odłożenia lektury na bliżej nieokreśloną przyszłość. Czemu? Osobiście jestem już zmęczona tym tematem i nie chcę poświęcać swojego wolnego czasu na coś, co będzie mi przypominało o tym, jak wiele zmieniło się w trakcie ostatnich dwóch lat. Nie mniej jednak postanowiłam zaryzykować i… z perspektywy czasu nie żałuję tej decyzji.

Projekt Riese – o czym jest ta książka?

Nie chcę zdradzać zbyt wiele, dlatego napiszę tylko, że to historia piątki ludzi, którzy udają się na zwiedzanie kompleksu Riese wybudowanego pod koniec II Wojny Światowej w Górach Sowich. Jedno tąpnięcie/trzęsienie ziemi zmieni wszystko, zmusi ich do walki o przetrwanie i sprawi, że świat nagle stanie się zupełnie innym miejscem…

Projekt Riese – czyli co myślę o tej powieści?

Remigiusz Mróz pisze dosyć charakterystycznym stylem, który albo się kocha, albo nienawidzi. Ja należę do zwolenników autora, chociaż przyznaję, że nie przeczytałam wszystkich jego książek. Autor pisze bardzo dynamicznie, rzeczowo, ale też ciekawie. Na próżno w jego tekście szukać zbędnych ozdobników czy lania wody na zasadzie “przez pół strony podziwiajmy cudowne okoliczności otaczającej nas przyrody”. I chyba właśnie za taki styl go lubię! W książce nie brak odrobiny czarnego humoru, ale też zdrowego sarkazmu, przez co lektura staje się jeszcze przyjemniejsza, a sam temat Covid-19 nie jest tak uciążliwy, jak się spodziewałam.

Projekt Riese – czy pomieszanie wątków nie jest męczące?

Przyznam, że początkowo nadmiar treści był nieco przytłaczający – i Naziści, ich tajemnice, odnośniki do teorii Einsteina, Covid-19, tajemniczy wojskowy… Miałam wrażenie, że wylądowałam w samym środku opowieści o paranoidalnym miłośniku teorii spiskowych, ale powolutku rzeczy zaczęły się wyjaśniać, tworzyć zwartą całość. Mistrzostwem jest dla mnie samo zakończenie książki i mam szczerą nadzieję, że stanie się ono punktem wyjścia do kontynuowania tej opowieści, albo jakiejś innej, która mogłaby powstać na kanwie wydarzeń z „Projekt Riese”.

Projekt Riese – prywatna odezwa do autora!

Pewnie ta recenzja nie dotrze do autora, ale jeśli jakimś cudem tak się jednak stanie to mam tylko jedną prośbę – proszę nie realizować gróźb z posłowia o Chyłce jeżdżącej Leksusem, bądź Forście noszącym hawajskie koszule. Moja słaba czytelnicza osobowość nie byłaby w stanie tego udźwignąć. Kto czytał najnowszą powieść Remigiusza Mroza, zrozumie, o co mi chodzi.

Projekt Riese – podsumowanie.

Niecodzienna, lekko zakręcona powieść, po której możecie spodziewać się absolutnie wszystkiego. Prawdopodobnie momentami wprawi Was w osłupienie, ale uważam, że warto ją przeczytać.


Poprzednie recenzje książek Remigiusza Mroza:

Władza absolutna

O pisaniu na chłodno

Zerwa

Dodaj komentarz