Okładka powieści "Ręce Boga"

Ręce Boga – Maciej Torebko

„Ręce Boga” – czyli kryminał, który wszedł na rynek wydawniczy z przytupem.

Ostatnio, otwierając Instagram bądź Facebook cały czas trafiałam na informacje o książce „Ręce Boga” napisanej przez Macieja Torebko. Przyznam, że w końcu zaciekawiła mnie, na tyle bym przeczytała kilka notek. Tak dowiedziałam się, że jest to debiut autora, ale zdaniem jednej z autorek kryminałów, którą cenię, bardzo udany. Nie potrzebowałam więc więcej argumentów, by sięgnąć po ten tytuł.

„Ręce Boga” – czyli o czym jest ten kryminał?

Białostocki podkomisarz Ariel Janicki musi odnaleźć zabójcę komornika. Zbrodnia jest nad wyraz brutalna, a wypalony na powiekach symbol przedstawiający „Ręce Boga” jest jedyną wskazówką, pozostawioną przez sprawcę. Ze względu na całkowity brak śladów, śledztwo toczy się niezwykle powoli, ale tylko do chwili, gdy zauważone zostaje podobieństwo między zbrodnią a morderstwem opisanym w Biblii.

„Ręce Boga” – moje odczucia.

Czytając tę powieść, absolutnie nie pomyślicie, że trzymacie w rękach autorski debiut. Autor wymyślił bardzo zgrabną intrygę, jednocześnie prowadząc akcję w ten sposób, aby nie zmęczyć czytelnika nadmiarem szczegółów bądź też wątków. Postać głównego bohatera jest stereotypowym, ale jednocześnie bardzo ciekawym policjantem po przejściach (Jest też była żona, co to złą kobietą była), który miejmy nadzieję, w końcu poukłada sobie nie tylko życie zawodowe, ale i prywatne. Mnie do gustu przypadła nowicjuszka – Monika, która stanowi powiew świeżości w zastałym światku policjantów. Całość czytało się szybko i z zapartym tchem. Bywało, że nie mogłam odłożyć książki, chcąc dowiedzieć się, co przyniesie kolejna strona czy rozdział.

Tak naprawdę mogę przyczepić się tylko do jednej rzeczy – tematyka krwawych zbrodni oraz obecnych w powieści wątków religijnych/kościelnych z reguły kojarzy mi się z innym autorem wydawnictwa Initium – Michałem Śmielakiem. Kilka razy złapałam się na myśli „Kurczę, znowu Śmielak mnie zaskoczył”, by po chwili przypomnieć sobie, że to zupełnie inny, debiutujący pisarz.

Podsumowując:

„Przyjemny” dla czytelnika kryminał, po który z całą pewnością warto sięgnąć.

 

Inne książki, które zrecenzowałam:

Wybrzeże szpiegów – Tess Gerritsen

Amantes – Katarzyna Grzegrzółka

Dodaj komentarz