Romantyczny książę – skąd taki wybór?
Lato nie sprzyja czytaniu ciężkich kryminałów, ani powieści wymagających refleksji czy też chwili zrozumienia. Moja aktualna sytuacja życiowa również nie daje możliwości poświęcenia się innym gatunkom, dlatego też sięgam po tytuły tzw. lekkie, łatwe i przyjemne. Takie, które można przeczytać w ciągu jednego popołudnia czy też wieczora. Romantyczny książę idealnie te wymogi spełniał, więc zabrałam sie za czytanie!
Romantyczny książę – miły romans o zabarwieniu erotycznym
I tak naprawdę w nagłówku tym zawarłam wszystko, co powinniście wiedzieć na temat tej książki. Nie mniej jednak pozwolę sobie wspomnieć nieco o naszych bohaterach i samej fabule: Mamy tu biedną niewiastę wymagającą ratunku, mamy też księcia, który początkowo nie ma ochoty ratować damy z opresji. Oczywiście nie da się nie zauważyć tej magicznej chemii, który gdzieś tam iskrzy między dwójką bohaterów. Niestety z początku chodzi jedynie o cielesną stronę związku damsko-męskiego, co moim zdaniem spłyca nieco to, co rodzi się między bohaterami tego romansu historycznego. Plusem z mojego punktu widzenia był zrujnowany zamek kryjący w sobie liczne, chociaż niekoniecznie niezbędne do odkrycia, tajemnice oraz wątek ojca-pisarza.
Romantyczny książe – spostrzeżenia po lekturze
Nie od dziś wiadomo, że wiele romansów opiera się na starych, ale dobrych i sprawdzonych schamatach bajek, które znamy z dzieciństwa. Nie mam nic przeciwko temu, sama pokusiałam się przecież o napisanie współczesnej wersji Kopciuszka, który trafił do Singapuru (więcej na temat tej książki – TUTAJ), także nie byłam zdziwiona, kiedy historia zaczęły przypominać mi opowieść znaną z dzieciństwa. Nawiązania być może nie kłują agresywnie po oczach, ale jak dla mnie oczywistością było, iż czytam “Piękną i bestię”. Czy był to zabieg udany? W pewnym sensie tak, bowiem czytelnik potrzebuje chwili, aby upewnic się, że to z tym tytułem ma powiązać losy bohaterów.
Jeśli szukacie lektury lekkiej, łatwej nie angażującej umysłowo to “Romantyczny książe” jest książką dla Was. Chociaż przyznam, iż “Pocałunek księcia” o którym pisałam tydzień temu podobał mi się znacznie bardziej!