Denar dla szczurołapa, książka, recenzja

Denar dla szczurołapa – Aleksander R. Michalak

Recenzja ta została oryginalnie napisana dla blogu “Papierowy bluszcz” i jest tylko “przedrukiem” z małą zmianą na końcu.

Denar dla szczurołapa czyli kilka przemyśleń na wstępie:

„Denar dla szczurołapa” autorstwa Aleksandra R. Michalaka to książka, jakiej dawno na naszym rodzimym rynku wydawniczym nie widziałam. Owszem, zdarzały się próby różnych autorów, aby stworzyć powieść z pogranicza sensacji czy thrillera oraz fikcji historycznej, jednak większość z nich przechodziła bez większego echa. Na wzmianki o premierze tytułu „Denar dla szczurołapa” od jakiegoś czasu trafiałam wchodząc na niemal wszystkie social media i zaglądając na blogi książkowe. Apetyt na tą opowieść rósł z dnia na dzień – przyznam, nie mogłam doczekać się chwili, kiedy będę miała możliwość zapoznać się z tą historią.

Wczoraj rano skończyłam czytać tą książkę i cały czas, aż do teraz, zastanawiałam się w jaki sposób powinnam ją zrecenzować, bowiem od dawna żadna powieść nie wzbudziła we mnie tak mieszanych uczuć. W końcu zdecydowałam się wyszczególnić to, co dosłownie „zabolało” mnie w tej książce, nie pomijając jednak wielu plusów, które przemawiają na korzyść samej opowieści.

Słów parę o języku:

Język zastosowany w tej historii jest dość przyjemny i miły w czytaniu. Opisy kolorowe, żywe, co oczywiście w znacznym stopniu uatrakcyjniło całość. Niestety niekiedy odnosiłam wrażenie, że dochodziło do przerostu formy nad treścią, zupełnie jakby autor cierpiał na swoistego rodzaju literackie „horror vacui”, niepozwalające na zachowanie odrobiny pustej przestrzeni w metafizycznym wymiarze tekstu.

Jako kobietę uraził mnie sposób, w jaki opisano jedną z pobocznych bohaterek:

„Ta, która siedziała najbliżej, miała twarz i kształty hożej dojarki uwodzącej hutliwych szynkarzy w bawarskich filmach erotycznych.”

Uważam, iż nie było potrzeby odwoływać się do tak stereotypowych postaci, aby zainteresować czytelnika.

Dobrze napisana książka!

Książka „Denar dla szczurołapa” posiada bardzo mocne zaplecze, w postaci dobrej historii oraz dogłębnej wiedzy autora na temat demonologii oraz dawnych kultów, co widać na kolejnych stronach – temu nie można zaprzeczyć. Pan Michalak bardzo sprawnie i w ciekawy sposób połączył elementy legendy o Szczurołapie z dawnymi wierzeniami, rytuałami oraz zabobonami pochodzącymi z całego świata, znanego sprzed epoki wielkich odkryć geograficznych. Postać głównego bohatera – Gabora Horthy została napisana z rozmachem i doskonałą znajomością ludzkiej psychiki. Co więcej, autor nie starał się idealizować tej postaci, wręcz przeciwnie, obdarzył owego naukowca szeregiem słabostek, oraz przywar czyniących go bardziej ludzkim.

Podsumowując:

było ciekawie, realistycznie, tajemniczo i chwilami groźnie. Czytając opowieść wieczorem, przy świetle lampki, zdarzyło mi się raz czy dwa, z obawą nadsłuchiwać odgłosów dochodzących z ciemności.

A jednak się przyczepię:

W tym miejscu mogłabym zakończyć i napisać, że jeśli szukacie mocnej książki i chcecie poznać mroczną kartę z historii średniowiecznej Europy, w otoczce dobrego thrillera, to jest to powieść dla Was. I jeśli tyle Was zadowoli, to nie czytajcie proszę pozostałej części tego tekstu!

Teraz na scenę wkroczy moje wykształcenie (Kulturoznawca) oraz wykonywany zawód (pilot wycieczek) i oba te czynniki zaczną krzyczeć z całych sił, a będzie to odezwa skierowana do wszystkich pisarzy świata, nie tylko autora powieści „Denar dla szczurołapa”:

Dlaczego? Z powodu tego zdania!

„Muzeum Archeologiczne w Ammanie było niedużym, kostkowatym budynkiem, wzniesionym na głównym wzgórzu miasta, z którego widać było fragment centrum stolicy i wyjątkowo dobrze zachowaną muszlę rzymskiego Koloseum.”

W dalszej części rozdziału wspomniana jest też arena owego Koloseum.

Amman jest jednym z moich ulubionych miejsc na Bliskim Wschodzie, byłam tam wielokrotnie, znam wiele jego zakątków i głowę sobie daje uciąć, że nie ma tam Koloseum! Jest natomiast teatr z II w n.e. z widownią półkolistą, więc i o arenie nie może być mowy!

Niby drobiazg, ale dla mnie w tym momencie, cała historia straciła na „wiarygodności”, którą lubię w książkach tego typu.

Za możliwość przeczytania książki oczywiście dziękuję Wydawnictwu Replika.

Dodaj komentarz