O pisaniu na chłodno – kolejna książka R. Mroza
Każdy, kto chociaż trochę zna mnie pod względem czytelniczym wie, że jestem zagorzałą fanką twórczości Remigiusza Mroza. Nie czytam jednak ślepo każdego jego tytułu, by już w połowie pierwszego rozdziału wykrzykiwać „ochy” i „achy” jaka to genialna powieść. Wręcz przeciwnie – pierwszy tom cyklu pisanego pod pseudonimem Ove Løgmansbø odłożyłam po 70 stronach i nigdy do niego nie wróciłam. I nie czuję z tego powodu absolutnie żadnych wyrzutów sumienia. Lubię styl R. Mroza, cenię pomysłowość, ale jestem selektywnym miłośnikiem twórczości naszego rodaka.
O pisaniu na chłodno – czy tak w ogóle się da?
Do książki będącej poradnikiem pisania podeszłam nieco podejrzliwie. Tu od razu zdradzę – dla mnie największym i jedynym guru jest Stephen King, zaś jego „Pamiętnik rzemieślnika” znam niemal na pamięć. I tak, tytuł ten należy traktować jako Biblię dla pisarzy!
Kiedy „O pisaniu na chłodno” trafiło w moje dłonie, nie byłam pewna, czego powinnam się po tym poradniku spodziewać. Po przekartkowaniu go stwierdziłam – „podróba Kinga” i odłożyłam na półkę nieprzeczytanych tytułów.
W końcu jednak przyszła pora, aby poświęcić kilka godzin mojego czasu na zapoznanie się z tym tekstem. Pierwsze strony potwierdziły mój wcześniejszy werdykt…
„Pisarski memuar”
Tak jak S. King, tak samo R. Mróz pierwszą część poświęcił na nakreślenie swojego życiorysu oraz drogi pisarskiej. Sam styl jednak nieco się różnił od tego, co przedstawił nam „mistrz”. I to zaliczam na plus tej części. Miło było poznać historię kogoś, kto uporem, pracowitością i umiejętnością szybkiego uczenia się potrafił zaistnieć na naszym rodzimym rynku wydawniczym. W końcu daje to nadzieję innym… Miło było również odkryć, że w wielu punktach mój życiorys, jak i poglądy na temat pisania pokrywają się z tymi reprezentowanymi przez jednego z moich ulubionych pisarzy.
„Przybornik użytkownika słowa”
I tu podobieństwo do S. Kinga jest spore, ale jedynie w tematyce, która musiała w poradniku dla pisarzy się pojawić. Podejście do tematu, jak i samych przykładów jest zupełnie inne. Muszę również przyznać, że w wielu przypadkach świeże i bardzo drobiazgowe! Przyjemnie się to wszystko czytało, ale natłok informacji sprawia, że tą część lepiej poznawać systematycznie, ale w małych ilościach. Nie ukrywam, że do pewnych fragmentów na pewno wrócę.
Brakowało mi jednak dwóch elementów, które chciałabym w takim poradniku znaleźć. Być może zabrzmi to dość banalnie, ale umieram z ciekawości jak rzeczywiście wygląda profesjonalnie przygotowana nota do wydawnictwa, prezentująca postać autora, zalety samej powieści (sam autor wspomina, że coś takiego też się liczy) oraz „chwytliwe” streszczenie. Druga rzecz – promocja samej książki. Chciałabym, podejrzewam, że nie ja jedyna, dowiedzieć się nieco więcej na ten temat. Niestety nie było mi to dane.
Podsumowując:
„O pisaniu na chłodno” jest podręcznikiem godnym uwagi, z którego można się dowiedzieć wielu ciekawych informacji o samym rynku wydawniczym w Polsce, o zasadach pisania, narracjach, trikach… Niestety dla mnie, Biblią dla pisarzy nadal pozostanie „Pamiętnik rzemieślnika”.