Miłość na sprzedaż, okładka, recenzja

Miłość na sprzedaż – Sandra Robins

Miłość na sprzedaż czyli moja ostatnia lektura

W moje ręce niedawno wpadła książka o wiele mówiącym tytule – “Miłość na sprzedaż” autorki kryjącej się pod pseudonimem Sandra Robins.
Okładka typowa dla romansów z mocno rozwiniętym wątkiem erotycznym przedstawia parę w czułym miłosnym uścisku, tak naprawdę pozostała dla mnie niemal niezauważona. Niestety zabrakło mi na niej tego czegoś, co czasami krzyczy w stronę czytelnika: “Wybierz mnie!”

Miłość na sprzedaż – czyżbyśmy powielali schemat?

Sam opis, przynajmniej dla mnie okazał się zachęcający, ale powielający schematy. Mamy bowiem prostą, skromną dziewczynę imieniem Sarah, która studiuje, jednocześnie próbując zapewnić opiekę swojej ciężko chorej babci. Jest to o tyle ważne, iż te dwie kobiety mają tylko siebie, gdyż rodzice młodej kobiety zginęli dawno temu w wypadku. Kłopoty finansowe, w tym rosnące w zastraszającym tempie zaległości w płatnościach za ośrodek opieki, zmuszają dziewczynę do podjęcia pracy jako luksusowa prostytutka. Główny bohater zaś staje się jednym z jej klientów.

Miłość na sprzedaż – czego oczekiwałam?

Przyznam szczerze, spodziewałam się kolejnego erotyka na zasadzie: pobzykali się całkiem dobrze, nieco brutalnie, całkiem wulgarnie (niepotrzebne skreślić) to teraz niech chwilę popracują, coś zjedzą lub gdzieś pojadą, aby wprowadzić jakiś mało znaczący przerywnik przed kolejną sceną seksu.
Nie, żeby było w tym coś złego, w końcu każdy raz na jakiś czas potrzebuje tego typu książki, aby całkowicie się odmóżdżyć.

Szybko okazało się jednak, że to NİE jest powieść tego typu! Owszem znajdziemy w niej kilka scen seksu, w końcu trudno uniknąć tego tematu, jeśli bohaterka pracuje w, nazwijmy to umownie, klubie dla panów, ale one wszystkie to do pewnego stopnia były wyważone. Powiedziałabym nawet, ze momentami sceny te są opisane ze smakiem, nutką pikanterii i tym czymś, co odróżnia tego typu opisy od “rżnięć” serwowanych przez autorki wielu erotyków.

Miłość na sprzedaż – erotyk z fabułą!

Ale nie to jest najważniejsze! Ta powieść faktycznie zawiera w sobie jakąś sensowną fabułę, mało tego, znajdziecie tam nawet niespodziewane zwroty akcji! Bohaterowie, nawet ci drugo- i trzecioplanowi mają nie tylko dobrze nakreślone osobowości, ale też jakąś przeszłość, tajemnice i motywy wpływające na ich postępowanie. Jednym zdaniem: autorka zaserwowała swoim czytelniczkom pełnoprawną książkę!

Miłość na sprzedaż – co mi nie pasowało?

I tylko do jednej jedynej rzeczy muszę się przyczepić, ale tylko na zasadzie tego, że po prostu ten szczegół psuł mi całą zabawę i przyjemność z czytania tej powieści. Dlaczego, pytam się dlaczego główny bohater został obdarzony imieniem Borys? Skoro już trzymaliśmy się reguły angielskich imion np Alan, Alex, Amy, Sue i wiele innych, to skąd nagle po środku tego wszystkiego wziął się Borys? Że względu na milion seriali kryminalnych obejrzanych na przestrzeni lat imię to kojarzy mi się tylko i wyłącznie z niezbyt przyjemnym dla oczu bandziorem. I przez pryzmat tego stereotypu niestety postrzegałam tą postać, nie mogąc się z nim do końca polubić.

Podsumowując:

Świetnie napisany romans erotyczny z prawdziwą fabułą. Zdecydowanie polecam!

 

RECENZJA TA ZOSTAŁA ORYGINALNIE NAPISANA PRZEZE MNIE DLA BLOGA “PAPIEROWY BLUSZCZ
Opublikowany w BLOG

Dodaj komentarz