Okładka ebooka "Demony ciemności" Sandry Robins

Demony ciemności – Sandra Robins

“Demony ciemności” – czyli nowość wydawnicza

Rynek wydawniczy przyzwyczaił nas do „niegrzecznych” i „groźnych” mężczyzn, którzy przy tym są nieziemsko przystojni i cudownie zbudowani. My, czytelniczki z wypiekami na twarzy czekamy na kolejną dawkę adrenaliny i… oto ona nadeszła. Sandra Robins już jutro wydaje swoją kolejną książkę – „Demony ciemności”. Autorka znana z trylogii „Miłość na sprzedaż” tym razem zabiera nas do świata śmiertelnie niebezpiecznych i diabelsko urodziwych motocyklistów.

“Demony ciemności” – o czym tak naprawdę jest ta historia?

Sam Williams po kilku latach nieobecności wraca do niewielkiego miasteczka, w którym spędził część dzieciństwa. Jego pojawienie się wywołuje falę plotek, ale też niepokój związany z jego nowym wcieleniem – stał się groźnie wyglądającym motocyklistą. Dodatkowym problemem jest to, że miasteczko znajduje się w strefie wpływów innego, dużo bardziej niepokornego gangu, co może wywołać konflikt interesów.

Hannah to zwyczajna dziewczyna, która ponad pęd za karierą w wielkim mieście, woli spokój i zacisze miejsca, w którym się wychowała. Jej życie w jednej chwili przewraca się do góry nogami, a fascynacja dawnym kolegą zmienia się w siłę, której nie ma siły się oprzeć.

“Demony ciemności” – styl autorki i moje odczucia

Pióro Sandry Robins polubiłam od jej debiutanckiej powieści „Miłość na sprzedaż”, dlatego chętnie sięgnęłam po nowy tytuł. Autorka pisze lekko, bardzo przyjemnie, w sposób bardzo płynny. Nie używa zbyt wyszukanego słownictwa, ale nie jest to też literatura, która takiego by wymagała. Opisy są ciekawe, a linie dialogowe na tyle realne, że można zatracić się w wykreowanym przez nią świecie.

Polubiłam główną bohaterkę i wielu wypadkach zgadzałam się z jej wyborami, a przyznam, że niezbyt często mi się to zdarza w trakcie lektury „motocyklowych” romansów. Sam może był nieco zbyt tajemniczy (co chwilami mnie denerwowało i miałam ochotę nim potrząsnąć, krzycząc – chłopie, ogarnij się!), ale muszę przyznać, że ta para w powieści zgrała się wprost idealnie.

Sandra Robins bardziej skupia się na relacjach, emocjach i powiązaniach poszczególnych bohaterów, niż na wątku motocyklowym, co uważam za duży plus. Potężne dwuśladowce, ryk potężnych silników i konflikt między gangami stanowi jedynie przyjemne tło opowieści, nie próbując przejąć roli pierwszych skrzypiec w tej opowieści.

Podsumowując:

Jeśli szukacie interesującej lektury na wieczór po ciężkim dniu, to „Demony ciemności” z pewnością przypadną wam do gustu.

 


Moja recenzja debiutu Sandry Robins:

“Miłość na sprzedaż” 

Dodaj komentarz